Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

niósł na córkę oczy — obrzucił ją jakimś błędnym, nieprzytomnym wzrokiem.
— Nienawidzę cię! — wyrzekł powoli, a głos jego był zmieniony i głuchy. — Nienawidzę, zła i bez serca dziewczyno.... Wyjdź!... Pragnę pozostać sam...



131