Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ VII.
Otocki błądzi w labiryncie tajemnic.

Otocki obudził się dość późno...
Z trudem zbierał wspomnienia wczorajszego wieczoru. Vera była wyjątkowo zdenerwowana, lękała się czegoś... Czego? Zapewne, przywidzenia...
Lecz najważniejsze. Kocha go i pragnie z nim się połączyć na zawsze. Trapią ją idjotyczne skrupuły. Sądzi, że o ile będzie pozbawiona, otacząjącego „grzesznicę“ dotyczas zbytku, a stanie się żoną skromnego literata, on przestanie ją kochać. Obawia się, że pomiędzy niemi, legnie niczem widmo jej przeszłość... Głupstwa...
Z entuzjazmem prawdziwego nerwowca, Otocki bagatelizował te zastrzeżenia. Nie posiadał się z radości, że jednak ta piękna kobieta, poczuła dlań coś więcej prócz kaprysu, a wszelkie strony ujemne scho dziły na plan dalszy. O podstępnem zamienieniu walizek nie pamiętał, a raczej wytłomaczył to po swojemu. Vera była dlań chwilowo ideałem. Nieszczęśliwą istotą, z którą dotychczas los igrał złośliwie i która nie zaznała szczęścia w życiu. Obecnie pragnie się odrodzić — i to odrodzić dla niego. Tu do-

147