Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

brze odgadł Verę i wierzył, że i on całkowicie dla niej poświęcić się potrafi i zapewni biedaczce szczęście...
Wczorajsza rozmowa nie dała właściwie konkretnego rezultatu.. Musi dziś się z nią koniecznie zobaczyć i ostatecznie ją przekonać...
Złota, kochana, jedyna Vera! Ileż skarbów prawdziwej uczciwości i szlachetności kryje ona pod pozorami lekkomyślności i wyuzdania... Jakżeż fałszywie sądzą „grzesznicę“ ludzie, mniemając, że dąży jedynie do zabawy i zbytku, a ceni tylko pieniądze... Czyż nie znudziło ją to wszystko? Czyż nie tęskni ona za rodzinnem ogniskiem i spokojnym bytem, nie pragnie cieszyć się powszechnym szacunkiem?
Och, nie zawiedzie się na nim Vera! Stworzy jej ten byt, o którym tak marzy! Za serce odpłaci sercem!
Nie zwlekając długo, Otocki podbiegł do telefonu. Rozmówi się z kochanką natychmiast.
Ale miast Very posłyszał głos służącej. Wszakże i ta zakomunikowała mu pocieszającą wiadomość Pani wyszła, lecz prosiła, o ile zadzwoni pan Otocki, aby zechciał ją odwiedzić o piątej po południu. O tej godzinie będzie oczekiwała na niego umyślnie w domu.
Odłożył słuchawkę i odetchnął z ulgą.
Więc będzie oczekiwała, nie ucieka, dziś wszyst ko się zdecyduje i to tak, jak sobie on ułożył.
Nareszcie!

Uspokojony, jął krzątać się po gabinecie. Absorbowała go tak jednak przyszła rozmowa z kochan-

148