Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

A gdy cynicznie osądzał dziewczynę, znów żal jakiś ścisnął go niespodziewanie za serce.
— Szkoda, że zepsuta i przewrotna! — pomyślał. — Toć istny szatan w ciele anioła!... Szczęście, że znam jej sprawki, bo zakochałbym się jeszcze w tym demonie perwersji... Tak... Mógłbym się zakochać, gdybym nie znał.. no i nie kochał Very...
— Ach, Vera...
Zerknął na zegarek. Było już dziesięć minut po piątej.
Jak szalony pobiegł w stronę Aleji Róż.



158