Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ VIII.
TRAGICZNE POPOŁUDNIE VERY.

Vera, właściwie tego dnia, nie opuszczała swego apartamenciku.
Jeżeli poleciła służącej oznajmić pisarzowi, że dopiero o piątej ją w domu zastanie, to tylko chcąc pozostać sama, aby raz jeszcze wszystko dobrze rozważyć.
Właściwie, klamka zapadła.
Po wczorajszej rozmowie z Waryńskim, prezes prędzej, czy później musiał się dowiedzieć o jej stosunku z kochankiem.
Czyż ma żałować tej chwili szczerości!
Bynajmniej, nie żałuje! Uczucie jej dla Otockiego jest dostatecznie silne. To nie kaprys. Ale czy da mu szczęście, czy nie zawiąże mu życia?
Ha! Niechaj się dzieje, co chce!...
Dziś wystawi go na ostatnią próbę... Jeśli tę przetrwa... zdecyduje się ostatecznie... Później nie będzie mógł czynić najlżejszych wymówek.
Natychmiast potem otwarcie zawiadomi prezesa.

Ale czemu od wczoraj dręczy ją nieokreślone

159