Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz dowiec się o tem, że przed ślubem z Gerliczem, występowałam w cyrku na Węgrzech...
— Ty... w cyrku? — wybełkotał.
— Tak... a wraz ze mną Waryński... Byłam młoda, sama, niedoświadczona... reszty domyślisz się łatwo... Waryński maltretował mnie, zmuszał, żebym się sprzedawała... i jemu przynosiła pieniądze...
— Łotr!
— Wreszcie zajął się mną Gerlicz... Wyrwał on mnie z tego błota... i odtąd inaczej potoczyły się moje losy...
— A ty?
— Chcesz powiedzieć — nadal znałaś Waryńskiego, a nawet przedstawiłaś, jako swego kuzyna? Masz słuszność! Tu mój największy błąd, ale winno temu dobre serce! Zjawił się do mnie w Paryżu, wynędzniały, biedny, głodny... Ulitowałam się nad nim zaznaczając, że chętnie mu dopomogę, ale pod warunkiem, aby raz na zawsze zapomniał o przeszłości... Jakże obiecywał! Jakże przemawiał pokornie! Królową miałam być dla niego, na którą nie ośmieli się podnieść oczu, której będzie najwierniejszym sługą... Teraz, widzisz, jak się odpłacił... Pobiegł do prezesa...
— Czemu pobiegł?
— Bo dowiedział się o tobie! Sądził, że wyjdę zamąż za Stratyńskiego i nadal moja kieszeń stanie dlań otworem... Gdy te rachuby zawiodły i wyrzuciłam go za drzwi, powodowany zazdrością i wściekłością, zemścił się po swojemu... Rozumiesz?

Otocki kiwnął głową. Doskonale wszystko obecnie rozumiał.

171