Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Czyż inaczej dopuściłaby do podobnego spotkania? A jakże świetnie jest zabezpieczona na przyszłość. Jeżeliby nawet zgłoszono się do Otockiego z rewelacjami — nie uwierzy. Sam przecież wynalazł ciekawy „psychologiczny wypadek“ — Stratyńska ulega chwilowym napadom obłędu, a później nie pamięta, co opowiadała, lub czyniła...
Gdyby raz jeszcze spotkali się na gruncie towarzyskim, nie jest to groźne. Ryta zachowa się tak samo, jak zachowała się poprzednio...
Zaręczyć może Vera...
Więc wszystko ułożyło się świetnie...
Należy jednak zakończyć nużącą rozmowę.
— Nie gniewam się bynajmniej na ciebie! — rzekła, nawiązując swoje słowa do ostatniego wykrzyknika kochanka — Rozumiem, że intryguje cię przygoda z Rytą... Rozumiem, że mogłeś sądzić, iż świadomie ze Stratyńskim zatajamy istotny stan rzeczy... Przekonałam cię chyba, że przynajmniej z mojej strony nie miałoby to najmniejszego celu, ani sensu... Na prezesie zależy mi nie wiele...
— Vero, jesteś bóstwem...
— Zaczekaj! — odsunęła go lekko, gdyż już usiadł przy niej, usiłując ją objąć. — Jeszcze nie skończyłam... Przygoda z Rytą również i mnie porządnie intryguje... W rzeczy samej szalona?
— Przypuszczam...

— Znam ją krótko... — mówiła z namysłem — Nie mieszkam z niemi... więc nie wiem, co wyrabia...

12