Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

Możliwe, że ojciec ukrywa prawdę i przedemną... Przyda mi się to ostrzeżenie...
— Widzisz...
— Postaram się prezesa delikatnie wybadać... Oczywiście, natychmiast cię powiadomię... Sądzę, nie będzie cię już napastowała panienka...
— Och! Niechaj sobie wynajdzie inną ofiarę dla swych „tajemniczych przygód“...
Roześmieli się oboje...
Otockiemu cała sprawa wydawała się całkowicie jasna. Zresztą, pocóż nadal się nią przejmować. Czy córka prezesa Stratyńskiego jest obłąkana, czy też obłąkaną nie jest, obchodzi go to niewiele. Podobała mu się ona jakiś czas bardzo, dopóki nie poznał Very... I póki nie poznał dobrze jej „charakteru“... Obecnie najważniejsze, że nie przyczepi się do niego powtórnie — a gdyby nawet się przyczepiła — będzie wiedział, jak zareagować i gdzie szukać przeciw niej pomocy.
Również i Vera miała głębokie przedświadczenie, że z powodu „historji“ z walizką — żadna nowa przykrość nie spotka kochanka...
Niestety, najbliższe dni szykowały im wiele niespodzianek.
Lecz obecnie żadna obawa przed niebezpieczeństwem nie mąciła pogodnego nastroju...
Otocki zapomniał już o Rycie — miał tuż obok piękną kobietę — Verę.

I Vera odwiedziła go powtórnie nie tylko poto, aby wyłącznie zaspokoić swą ciekawość — w jaki sposób zachowała się nieznajoma — kiedy w waliz-

13