Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

wypadku, pośpieszył natychmiast na miejsce i wziął Mary pod swoją opiekę...
Otocki pokiwał głową. Wszystko poczynało się zarysowywać jasno.
— Wziął Mary pod swoją opiekę? — powtórzył.
— Działo się to mniej więcej przed rokiem — odrzekła. — Mary zamieszkała wraz z ojcem. Była pozornie przybita, pokorna, nieszczęśliwa. Tłomaczyła swą ucieczkę z Warszawy tem, że matka ją wywiozła siłą, że mimo wszystkiego, było to matka a ona przewidując jej szaleństwa, chciała im przeszkodzić, nie mogła tylko skomunikować się z ojcem. Tłomaczenie to, o tyle było prawdopodobne, że do Polski w tym czasie nadszedł jej list, coprawda bez adresu, a ojciec wyjechał do Paryża.
— Bardzo sprytnie.
— Jednem słowem, zdobywała ona na ojca wpływ coraz większy i poczynał się on do niej coraz bardziej przywiązywać. Chciał uznać ją za swe prawowite dziecko i zrównać we wszystkiem z nami, jakby pragnąc wynagrodzić jej krzywdy, w jego mniemaniu, dotychczas poniesione. Nie zawiadamiał nas jednak o niczem, widocznie, krępując się jeszcze. Nadmienił tylko w listach do mnie, że po powrocie do Warszawy, co właśnie obecnie nastąpiło, oczekuje mnie duża niespodzianka, a jako dobre dziecko, będę musiała się zastosować do jego prośby, którą mi osobiście zakomunikuje. Miało to oznaczać, że uznam również Mary za siostrę i nasz stosunek stanie się serdeczny.

— Więc to tak było! — zauważył Otocki, gdyż

193