Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

ce miast dokumentów i biżuterji — odnalazła śmiecie...
I ją ciągnęło do Otockiego — choć od ostatniego z nim widzenia, dużo różnych refleksji nawiedziło piękną główkę...
Nie chciała rozstać się tak rychło ze Stratyńskim, tem bardziej, że kufereczek znalazł się w jej posiadaniu — ale pragnęła zatrzymać kochanka.
— Zapomnijmy o Rycie! Zapomnijmy o zagadkach! — zawołała, wyciągając ku niemu ramiona i podając pierwsza „krwawe“ usta do pocałunku.

Kiedy nieco później, Vera już ubrana, zamierzała opuścić mieszkanko Otockiego, ten lekko zatrzymał ją za ramię. Jak wszystkie natury niezwykle nerwowe i wrażliwe, to co dręczyło go najbardziej wypowiadał z trudem i wyjaśnienie odkładał aż do chwili ostatniej.
— Vero! — szepnął. — Czy wolno zadać pytanie?
— Znowu o Rytę ci chodzi? — roześmiała się w odpowiedzi.
— Ach, zostawmy Rytę w spokoju... Jest coś, co dręczy mnie daleko więcej...
— Mianowicie...
Otocki uczynił pauzę, poczem szybko wyrzucił z siebie.
— Jak ułoży się nasz stosunek?

— Jakże ma się ułożyć? — zapytaniem na za-

14