grywając komedję wielkiego przywiązania do ojca i gdyby...
— Gdyby nie spotkanie z panią Verą, zapanowałaby nad nim niepodzielnie.
— Najzupełniej. Choć właściwie sama jest sobie winna, a raczej pod wpływem wielkiego rozdrażnienia, wywołanego decyzją ojca, po raz pierwszy poczęło się objawiać jej szaleństwo...
— Obłęd dziedziczny! Nie ulega to najlżejszej wątpliwości.
— Niestety! Jak panu wiadomo — tu Ryta znów jęła mówić z pewnem zażenowaniem. — Mój ojciec zainteresował się bardzo w Paryżu panią Verą i stała się ona nawet jego oficjalną narzeczoną.
Otocki mruknął coś niezrozumiale. Wyczuwał, że dzięki szybkiemu biegowi wypadków panna Ryta nie jest powiadomiona o nowej decyzji Very i o zerwaniu z prezesem. Nie uważał za stosowne obecnie wyprowadzić z błędu Stratyńskiej.
— Początkowo — opowiadała dalej — Mary przyjęła wiadomość o znajomości ojca z panną Verą pozornie spokojnie. Ale, w gruncie, była przejęta do głębi. Sądziła, zapewne, że pani Vera odbierze jej w sercu ojca miejsce z takim trudnem zdobyte, że wszystkie plany rozsypią się w niwecz, i że ona, córka pozbawiona jeszcze praw, zamieni się w zwykłego kopciuszka... Nie dając jednak nic poznać po sobie, postarała się zbliżyć do pani Very. Oczywiście, aby poznać jej tajemnicę, bo jak zapewne pan słyszał — tu Ryta zaczerwieniła się nieco — w Paryżu krążyło o pani Verze wiele złośliwych plotek...