Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

nym „buldogu“, stwierdzając raz jeszcze, że o bardzo wielu sprawach panna Ryta nie była należycie poinformowana.
— W tymże czasie, działo się to zgórą miesiąc temu ojciec, z powodu przeróżnych interesów, musiał powrócić z Paryża do kraju... Wraz z nim przyjechała pani Vera. Zabrał, oczywiście i Mary, ale lękając się ciągłych scen i awantur, nie pozwolił jej zamieszkać z sobą w Warszawie, a umieścił w majątku, który posiadamy w Kutnowskiem...
— Nareszcie rozumiem! — zawołał uderzając się w czoło.
Teraz dopiero stawało się jasne, czemu wieść o „drugiej Stratyńskiej“ nie dotarła do stolicy.
— Mary spędziła tam zaledwie trzy tygodnie. Na kilka dni przed moim powrotem z zagranicy, zjawiła się ona niespodzianie w Warszawie u ojca, pokorna i rzekomo skruszona. Ojciec ucieszył się bardzo, sądząc, że żałuje swego postępowania i opanowała swój nieokiełznany charakter. Wszystko to było, rzecz prosta, zwykłą komedją, mającą na celu odzyskanie choć częściowo zaufania ojca. Pragnęła wyłącznie uśpić jego czujność, aby swobodnie pochwycić biżuterję i papiery, jakoby kompromitujące Verę.
— Ależ w tych listach nic nie znajdowało się kompromitującego! — wyrwało mu się mimowolnie.
— Zna pan ich treść? — spytała ze zdziwieniem. — Ja jej nie znam! Sądząc jednak z lęku ojca, przypuszczam, że wykorzystane złośliwie, mogły wywołać porządny skandal.

Otocki poczuł, że niepotrzebnie się wygadał.

197