Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

pytanie odparła piękna grzesznica, która w duchu nie była rada, iż poruszył ten temat.
— Zerwiesz ze Stratyńskim?
— Zapewne...
— Kiedy?
— Bo ja wiem... Należy zachować pozory...
Vera znalazła się w dużym kłopocie. Zatrącił właśnie o te same refleksje, które wciąż nawiedzały jej główkę. Jeśli zeszłym razem, pod wpływem duchowej depresji, w obawie mogących nastąpić rewelacji, znudzona tą ciągłą pogonią za majątkiem i stanowiskiem, wspomniała, że obrzydł jej Stratyński, a chętnie złączyłaby się z kimś, do kogo mogłaby się przywiązać — mówiła szczerze. Lecz obecnie nie groziło niebezpieczeństwo — natomiast na myśl przychodziły zastrzeżenia...
Jakaż oczekuje ją przyszłość w związku, czy też małżeństwie z literatem, który ledwie zarabia na siebie. Czy potrafi się ograniczyć, zastosować do skromnych warunków bytu? Ona, która tak kocha zbytek, piękne futra, stroje, klejnoty... Jej osobisty majątek? O tym majątku chętnie lubiła pani Vera z wiadomych sobie powodów opowiadać — w rzeczy samej ograniczał się on — do niewielkiego kapitaliku... Bo choć fortuny już posiadła w swojem życiu — szybko topniały one w drobnych rączkach...
Co robić? Przykro zrywać z Otockim. Podoba się jej naprawdę. Jest nieco chwiejny i zmienny — ale przystojny, subtelny, inteligentny...
Może oczekuje go sława...

Lecz czy nie przerazi się przeszłości? Czy wy-

15