Nierychło miał Otocki ujrzeć kochankę.
Nazajutrz rano obudził go przeciągły dzwonek. Zdziwiony wyskoczył z łóżka i pośpieszył do przedpokoju.
Skoro otworzył drzwi, ujrzał dozorczynię, trzymającą w ręku jakiś list. Pochwycił kopertę, i wnet rozpoznał pismo — było skreślone ręką Very.
— Któż to oddał? — zagadnął, zastanawiając się czemu w ten sposób porozumiewa się z nim kochanka, miast zatelefonować, tembardzie, że przez wczorajszy wieczór poszukiwał jej daremnie.
— Oddała panienka, pewnikiem służąca! — odrzekła dozorczyni, — I zara se poszła, nie czekając na odpowiedź...
— Acha...
Powrócił do gabinetu i niespokojnie rozerwał kopertę...
Już pierwsze zdanie wyświetlało zagadkę. Lecz zbladł mocno, kiedy je przeczytał. Sam zaś list nosił datę wczorajszą i brzmiał w następujący sposób: