Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.

Plan podobny bynajmniej nie wchodził w jej zamiary.[1]
— Tyle czasu spędziłam zagranicą — odparła — chciałabym tu pozostać... Jedź sam, ojcze... Mamy w Warszawie krewnych, przyjaciół... Ci mną się zaopiekują... Jakoś dam sobie radę...
— Tak, dasz sobie radę! — powtórzył z roztargnieniem a w gruncie może zadowolony, że córka w Nicei nie będzie go krępować. — Skoro nie masz ochoty mi towarzyszyć...
— Przecież nie jedziesz na długo?
— Ach, naturalnie! Parę tygodni, miesiąc...
— Więc widzisz...
Oboje zamilkli, a każde z nich myślało obecnie o Otockim, choć w zgoła odmienny sposób... Ryta sądziła, że pozostawszy w Warszawie, łatwiej uda się jej z nim spokać — zaś prezes — że znikła najważniejsza przeszkoda na jego drodze...
Och, w jak dziwny sposób spotykają się czasami myśli ludzkie...

Zapewnie czytelnik pragnie się dowiedzieć, jakim był los „fałszywej Ryty“ — właściwie Mary Orano. Zmarła ona, nie odzyskawszy przytomności, po upływie paru miesięcy, w domu dla obłąkanych.

KONIEC!



  1. Przypis własny Wikiźródeł Brakującą linijkę tekstu uzupełniono na podstawie innego wydania.