Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeżeli domysł jest słuszny — to Vera wie, zapewne daleko więcej o historji z walizką, niźli chce powiedzieć...
Lecz co oznacza tamta przygoda?... Przecież walizka zawierała śmiecie. Tak śmiecie! Toć nikt torby nie ruszył, a on z niej nic nie wyjmował...
Manja chorej umysłowo? A nuż Stratyńska nie jest chorą umysłowo a zachodzi tu jakiś splot tajemnic, którego on rozwiązać nie umie...
Klejnoty podmieniono gdzieindziej?
Poco uciekała z domu?
Niezrozumiałe...
Zaiste, oszaleć można...
Ach, Vera...
Tak, Vera jedna, gdyby zechciała, mogłaby na te mroki rzucić nieco światła...
Tymczasem...

Od ostatniej rozmowy, Vera niby unikała go umyślnie. Przyłapał ją, wprawdzie, nazajutrz w domu telefonicznie, lecz dowiedział się niewiele. Znów posłyszał te same zaprzeczenia i protesty, znów tłumaczyła usilnie, że się pomylił, że Stratyńska stanowczo od godziny znajdowała się u niej i że sprawy z walizką nie udało się jej dotychczas wyświetlić. Dalej nadmieniła, że prezes stwierdza kategorycznie, iż córka jego od powrotu z zagranicy spędzała wszystkie noce w domu i że poczuł się mocno nawet dotknięty podobnem posądzeniem. Wobec tego, wysnuć należy wniosek — zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem, Otocki przyjął jakąś awanturnicę, czy też obłąkaną za Stratyńską, został wprowadzony w błąd niezwykłem podobieństwem.

29