Niechaj z głowy sobie wybije, aby nieznajoma mogła być Rytą...
Pozatem piękna pani dodała, iż wyjątkowo przez te dni jest zajęta, ale wszystkie „sprawy“ układają się dobrze i gdy tylko okoliczności zezwolą sama do Otockiego się odezwie...
Sprawy układają się dobrze...
Mimo zachęcających słów, Otocki poczuł rozczarowanie wielkie. Poprzednie przypuszczenia, uderzyły weń z dużą siłą. Jego Vera, namiętna, żywiołowa Vera przemawia tak oględnie, rozważnie...
Ma go dość i powoli wycofuje się z flirtu, czy też niemiłe jej są obecnie niektóre zapytania?
Nie chce, aby nalegał na zerwanie ze Stratyńskim, może nie chce, aby znów „nudził“ przygodą z Rytą...
Bo, że to była Ryta — przysiąc może!
Tu rozpoczynała się dręcząca, niepokojąca zagadka.
Czemu Vera kłamie? Czemu nie jest szczera? Czemu prowadzi niezrozumiałą grę?
Zarówno, gdy twierdzi, iż pragnie z nim się złączyć, porzuciwszy Stratyńskiego — jakoteż, gdy umyślnie „tuszuje“ wybryki Ryty...
I może postarałby się Otocki — choć z trudem — zapomnieć o „pięknej grzesznicy“ i w niej się „odkochać“, sam rozumiejąc, iż podobny stosunek nic dobrego przynieść nie może — gdyby nie ten drugi wzgląd — tajemniczość, złączona z tą całą przygodą.
W innych warunkach, zdobyłby się na tyle miłości własnej — że nie narzucałby się pierwszy... Lecz teraz, za wszelką cenę pragnął poznać prawdę...