Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

o tajemniczej osóbce, która nocowała w jego mieszkaniu, — a jednocześnie zna jej „opiekuna“. Wpiera, że nie jest nią Stratyńska — a on Stratyńską poznał znakomicie. Wreszcie, gdy dokonano w mieszkaniu „rewizji“ — osłania Rytę — i Ryta natychmiast po włamaniu udaje się do „grzesznicy“ — aby tam sobie stworzyć „alibi“...
Jakąż jest istotna rola Very w tem wszystkiem? Za wszelką cenę pragnie zatuszować wybryki Ryty? Twierdzi, że go kocha, a wciąż nie jest w nim szczera? Et, taka i miłość! Jej służąca daleko większym cieszy się zaufaniem od niego! Bo ta panienka, gdyby zechciała, mogłaby napewno opowiedzieć dużo i o tym Waryńskim i o Rycie...
Szczególnie o Rycie! Bo tu leży najbardziej dręczący punkt zagadki. Otocki ani na chwilę nie wierzył Verze i nie dał się wprowadzić w błąd rzekomym „wyjaśnieniom“. Dziewczyna, którą spotkał w bramie w towarzystwie zawodowego złodzieja — była bezwzględnie Rytą!...
Oszaleć można...
Nie, on musi poznać prawdę...
Trapiony temi niewesołemi rozmyślaniami, szedł wprost przed siebie, nie oglądając się na nikogo, paląc w nerwowem podnieceniu papierosa za papierosem.

Mało obchodził go ruch i gwar uliczny, mało obchodzili go mijający przechodnie. Doszedłby tak do swego mieszkania, kierując się w tamtą stronę machinalnie, gdyby nagle drobna rączka kobieca nie ude rzyła go po ramieniu.

40