Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mianowicie? — udała, że nie pojmuje.
— Chciałem pomówić z tobą o naszym stosunku
— O naszym stosunku? Czyż zaszło coś nowego?
— Mam wrażenie, zmieniłaś się bardzo!
— Zmieniłam się?
— Unikasz mnie...
— Ja cię unikam?
— Od dwóch dni nie raczyłaś się wcale odezwać! Nie lubię się narzucać!.. Powiedz szczerze...
— Cóż mam powiedzieć?
— Krótko trwają twoje kaprysy, Vero!
— Ach, śmieszny jesteś! Wprost nie mam chwili czasu...
— Ani chwili?... Długo będziesz wciąż zajęta?
— Jeszcze parę dni...
— Nie spotkasz się ze mną?
— Powtarzam. Jutro, pojutrze... zawiadomię...
— Niezbyt pocieszająca odpowiedź...
— Nie bądź dzieckiem...
Otocki zbyt posiadał wiele doświadczenia, aby podobne odpowiedzi nie stały się dlań całkowicie jasne. Kiedy kobieta zaznacza, że odezwie się dopiero za parę dni, daje do zrozumienia, iż sprzykrzył się jej kochanek. Ścisnęło go coś za serce, ale jednocześnie zagrała obrażona duma.
— Ha, trudno Vero... — szepnął — więcej nie będą cię nudził...
Vera chciała mu osłodzić pigułkę.
— Nudził! Myślisz, że nie stęskniłam się za tobą...

— Stęskniłaś się! Et...

56