Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzie trzymasz papiery — padło zapytanie?
— Tu w szafie! — wskazała ręką na duży machoniowy mebel. W kasetce...
— Ach, Vero! — westchnął prezes — czemuż ich nie zniszczysz, lub nie oddasz... Toć na nich krew...
— Bo ja wiem! — mruknęła. — Wypadnie, odesłać rodzinie... Brzydzę się temi pieniędzmi...
— Boże! Co za straszne wspomnienia.. — szepnął.
Jeśli poprzednio posłyszana przez Otockiego wiadomość o istotnym celu odwiedzin Very w jego mieszkaniu i zamianie kuferków, wywarła olbrzymie wrażenie — zapowiedź nowych rewelacji wstrząs nęła nim jeszcze bardziej.
A więc Verę ze Stratyńskim łączyła groźna tajemnica...
Sami wspominali, że jakieś papiery są zbrukane krwią... Sekret ten znała Ryta i dlatego tak pragnęła je zdobyć za wszelką cenę, aby móc niemi szantażować ojca?
Niewątpliwe...
— Vero, co za okropne wspomnienia — powtórzył Stratyński. — Ów wieczór...
Nie odparła nic, opuściwszy tylko niżej na piersi głowę, zatopiona w niewesołe rozmyślania.

— Byłaś wówczas — mówił dalej — zaręczona w Paryżu z tym francuskim bankierem Laroche‘m. Ja jeszcze w twojem życiu nie znaczyłem nic, ale już podkochiwałem się w tobie bardzo... Ty również spoglądałaś na mnie łaskawem okiem, uważając za miłe-

66