Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

na udar sercowy, po gwałtownej scenie, nie pozostawiwszy testamentu. Wówczas te plotki, ta brudna fala plotek... Rodzina rzuca się na spadek, oskarża Verę o śmierć męża, wyrzuca prawie na bruk, ledwie zgadzając się przyznać niewielką sumkę...
Potem...
Potem Vera jedzie do Paryża... Przywykła do zbytku i od zbytku ciężko jej się odzwyczaić. Jest piękna, wie o tem. Otacza ją rój wielbicieli. Dzięki nazwisku — baronowej Gerlicz — jakie nosi, może zachować pozory. W jej apartamenciku zbiera się śmietanka towarzyska, a ludzie najwybitniejsi składają hołdy. Ten tryb życia wiele kosztuje. Stale musi należeć do kogoś, stale musi od kogoś brać pieniądze... Stara się jednak nie myśleć o niczem. Nie pragnie z nikim się związać na dłużej... Toć na tyle „kaprysów“ sobie pozwolić może...
Aż ta historja najprzód z malarzem, a później z Laroche‘m. Malarz pierwszy rozbił jej „prestige“ towarzyski,, odsłaniając z poza wykwintnej baronowej — zwykłą awanturnicę...
Śmierć Laroche‘a, mimo zatuszowania prawdziwych okoliczności sprawy, rzuciła jej imię na pastwę wszystkich języków... Tu i ówdzie panie, które, znęcone nazwiskiem, urodą i miłem obejściem się Very, przyjmowały ją chętnie — poczęły wyraźnie przed nią zamykać swe drzwi.
Jaki ratunek?

Tylko małżeństwo. Ale któż zechce się ożenić ze skompromitowaną Verą. Tu znalazł się Stratyński, ostatnia deska zbawienia. A Verze zależało bardzo

92