Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

i zwiedził Amerykę! Mieliśmy bogaty materjał do pogawędki!
— O yes! — odrzekł O‘Brien i rzucił kilka angielskich frazesów — Toć jestem na pół anglikiem, a mój ojciec miał krewnych w Ameryce!
— Tak, jak ja! — zawołała — Bo moja matka była amerykanką! No niechże hrabia mi jeszcze coś opowie, bo tak mile opowiada!
Rena, która wciąż patrzyła na O‘Briena, niby przeszywając go wzrokiem, niespodzianie wypowiedziała:
— Nie wiem, czy opowieści pana O‘Briena zawsze słuchać jest bezpiecznie!
Peggy i Dżordżo drgnęli i spojrzeli na nią ze zdziwieniem. On tylko nie zmieszał się wcale, a zapytał, z lekkim ironicznym uśmiechem skończonego światowca.
— Czemuż pani tak sądzi?
Lecz i Rena była dyplomatką. Wyrzekła z przekąsem:
— Bo wydaje mi się, że opowiada zbyt interesująco i jego opowieści mogą wywrzeć zbyt wielkie wrażenie!
Dżordżo byłby uściskał siostrę za te słowa. A ponieważ, w tej chwili zagrała muzyka, porwał się z miejsca i uprzedzając O‘Briena, skłonił się przed Peggy. Choć z miny jej łatwo poznać było można, że wolałaby tańczyć z egzotycznym hrabią, nie mogąc uczynić inaczej, wsparła się na ramienu Dżordża.
— Widzę że bardzo spodobał się kuzynce, O‘Brien począł, gdy wirowali, nie mogąc pohamować swego podrażnienia.
— O! — wyrzekła — a very gentleman! Czarujący człowiek!

103