Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ VII.
NAZAJUTRZ.

Nazajutrz, jak zostało umówione, Kolbas od samego rana siedział w gabinecie Grąża.
— Widzi pan — mówił Matakiewicz, pokazując mu rożne plany i wykazy, świadczące o znakomitem jakoby prosperowaniu „Atobudu“, a ukrywając starannie prawdziwy katastrofalny stan rzeczy — jaki to znakomity interes. Każdy, kto tu włoży pieniądze, zarobi grosz na grosz! Tylko niestety, w Polsce pieniędzy niema.
Kolbas, olśniony fikcyjnemi kosztorysami, z zadowoleniem kiwał głową. W duchu snuł już plany, jak z iście amerykańskim rozmachem rozwinie on tę firmę i dzięki niemu szereg ludzi otrzyma tanie mieszkania. Toć, można było połączyć znaczny nawet zarobek wprost ze społeczną działalnością i stać się nie tylko wielkim przedsiębiorcą, ale i dobroczyńcą współobywateli. A Kobas, dorobiwszy się miljonów zagranicą, uważał, że fortuną swą powinien się przyczynić i do dobrobytu w kraju.

106