Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.





„Artystyczny wieczór“.

Nazajutrz, choć cudowna pogoda panowała na dworze i potoki słońca zalewały apartament Grąża, a poustawiane w licznych wazonach bukiety bzu nadawały mu radosny charakter — ponuro tam jakoś było i smutno.
Dyrektor znikł od rana, Kolbas wyszedł również dokądciś za swojemi, a Dżordżo, jakby nie chcąc się narzucać Peggy, nie pokazywał się ani w jej pokoju, ani siostry.
Tylko pani Małgorzata snuła się po mieszkaniu i ciężko wzdychała. Nic nie orjentując się w sytuacji, a przypisując dziwny nastrój, panujący w domu kuchennym niedokładnościom, powtarzała raz po raz:
— Czyżby nie smakowała im zupa? Lub pieczeń? Przecież przyrządzałam ją sama!
Bodaj największe przygnębienie widać było na twarzy Reny. Była ona do tego stopnia zdenerwowana, że zapanować nad sobą nie mogła nawet na tyle, by na zewnątrz okazywać jaki taki spokój.

137