Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

nowa triumfowała. Dymski nie odparł ani słowa. Wyszedł z pochyloną głową, a dopiero gdy znaleźli się z powrotem na ulicy, spojrzał z niemem zapytaniem na Ordeckiego.
— Nic nie rozumiem! — oświadczył tamten, również wpijając się wzrokiem w komisarza. — Z tej Grążanki to naprawdę, narwana dziewczyna!
Może byliby odmiennego zdania o niej, gdyby natrafili na ruchomy komnek, łączący apartament Wendnowej z sąsiedniem mieszkaniem. Pośpieszyliby z pomocą Peggy i Renie. Niestety, Wendenowa tak świetnie upozorowała wszystko, że na myśl im nie przychodziło, iż tylko cienka ściana dzieliła ich przed chwilą od tajemnicy, której rozwiązania poszukiwali daremnie.



154