Szła wesoło, jak się idzie na jakieś miłe spotkanie, niby nie przeczuwając wcale grożącego niebezpieczeństwa, ani zasadzek, które jej przygotowano.
— Hm... Apartament pani baronowej Wiery Wendenowej! — mruknęła, przystanąwszy przed drzwiami na pierwszem piętrze i spozierając na lśniącą, mosiężną tabliczkę. — Bardzo ciekawe!...
Zadzwoniła.
Rychło znalazła się wewnątrz mieszkania, a otworzyła jej drzwi ta sama pokojówka, która wczoraj pomagała tak uprzejmie w nakładaniu masek i płaszczów.
— Pani baronowa jest nieobecna — oświadczyła, — ale pan hrabia oczekuje na panią w salonie!
Nieobecność Wendenowej mało obeszła Peggy. Nie znała wcale tej osoby i teraz dopiero po raz pierwszy dowiadywała się, że w jej mieszkaniu miała miejsce niedawna orgja. Widocznie, O‘Brien, pozostający z tą damą w zażyłych stosunkach, wy-