Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

kuty do miejsca, ponuro wpatrując się w podłogę. Po czole Peggy błądziła chmura zamyślenia.
Nagle odezwała się pierwsza:
— Panie Ordecki! — rzekła i zbliżywszy się doń jęła coś cicho szeptać.
Popatrzył na nią ze zdumieniem.
— Skoro pani tego sobie życzy — wymówił — spełnię jej prośbę! Tylko...
— Przekonana jestem, — zawołała — że tak będzie najlepiej!



179