Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

rektora. Coś nie coś chapnął za milczenie i krętackie rady Matakiewicza. Obecnie można się jeszcze uratować kosztem paruset tysięcy, skoro tamta kombinacja, której przedtem próbował, a w której i Lili Ordecka odegrała swoją rolę zawiodła! Ale skąd je wziąć? W dzisiejszych czasach, paręset tysięcy!
Matakiewicz tymczasem, coraz czarniejszemi barwami malował sytuację.
— Akcjonarjusze oddawna domagają się walnego zebrania, aby na nim posłyszeć szczegółowe sprawozdanie z wydatków i stanu budowli! Odkładałem je dotychczas, jak mogłem i doprawdy, dokazałem cudów, — uśmiechnął się lekko, rad z własnych kruczków, — ale dalej nie da się przewlekać tej zabawy. O ile w najbliższym czasie nie wyznaczymy walnego zgromadzenia, może który z tych idjotów zniecierpliwić się, powziąć podejrzenia i skieruje skargę do prokuratora.
— Do prokuratora! — z lękiem w głosie powtórzył Grąż, gdyż i on zgadzał się całkowicie z przewidywaniami buchaltera.
— Bezwzględnie! A tak łatwo można było tego wszystkiego uniknąć, gdyby Ordecki był inny! Do niego akcjonarjusze mają bezgraniczne zaufanie, wierzą mu ślepo! Jeśliby zechciał zrobić fikcyjny kosztorys i w nim udowodnić, że budowa domków wymaga jeszcze dodatkowych wpłat, bowiem materjały podrożały, a tamte pieniądze nie starczyły na wykończenie całości, bylibyśmy ocaleni! Ale, z Ordeckim zaczynać nawet nie wolno!
Dyrektor poruszył się w swym fotelu niespokojnie.
— Ja chciałem zacząć od tego! — mruknął — Ale, kiedy przed miesiącem lekko wspomniaem mu o podobnym kosztorysie, mało nie rzucił się na

27