Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

Największym bodaj kontrastem w tej całej rodzinie — ojca, wzbogaconego „nuworisza“, syna hulaki, z przewróconą głową i córki, pozującej na niewiedzieć co, była żona dyrektora — pani Małgorzata.
Nikt się z nią nie liczył i raziła ona swą niepokaźną osobą, zarówno wśród bogatego apartamentu, jakoteż, wśród t ych ludzi, przesadzających się w zewnętrznej elegancji.
Ożenił się z nią Grąż, przed trzydziestu laty, gdy był jeszcze skromnym majstrem mularskim, złakomiony jej parotysięcznym (w rublach) posagiem. Posag ten, posłużył mu później za fundament fortuny, nie tyle pracą, co różnemi „kombinacjami“ zdobytej. Ale w miarę, jak wzrastał jego dobrobyt, pani Małgorzaty, w żaden sposób nie dawało się przekształcić. Nie pomagały suknie od najdroższych krawcowych, a wykwintne obuwie od modnych szewców nie mogło nadać szyku jej wielkim plebejuszowskim stopom, przywykłym do domowych, wygodnych pantofli. Również próby Reny przemianowania matki w „Margo“, jak Jerzego przemianowano w „Dżordża“, spełzły na niczem. Pani Małgorzata oświadczyła, że pozostanie taką, jaką ją Bóg stworzył, a zatrzyma imię, które jej dano na chrzcie świętym — i o jej opór, wniwecz rozbiły się wszelkie namowy.
Oto była przyczyna, czemu Grąż, nie mógł nikogo przyjąć u siebie i czemu jego dzieci przeważnie poza domem poszukiwały towarzystwa. Panią Małgorzatę z trudem można było pokazać, a swem zachowaniem i wyrażeniami z gwary, od których w żaden sposób nie można było jej odzwyczaić, napewno przyprawiłaby o kompromitację. Pozostawiono ją w spokoju i przestano na nią zwracać uwagę. Dzieliła swój czas, pomiędzy kościół, gdyż była bar-

35