Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ V.[1]
Ordecki.

W tydzień dopiero po śmierci żony Ordecki, postanowił wybrać się do biura.
Choć nie otrząsnął się jeszcze ze straszliwego uderzenia losu, choć daleki był od duchowej równowagi, na pozór wydawał się spokojny.
Idąc do biura, przypuszczał, że zastanie tam niewyraźny nastrój. Oddawna cała gospodarka Grąże w „Atobudzie“ wydawała mu się podejrzana i domyślał się celu przeróżnych nagabywań o dodatkowe plany i kosztorysy.
Lecz, jeśli sądził, że wyczuje zawisłą w powietrzu katastrofę, zawiódł się srodze. W „Atobudzie“ robota wrzała, jak za najlepszych czasów, urzędnicy pracawali ze zdwojoną energją, a prawa ręka dyrektora, Matakiewicz, miał wyjątkowo pewną minę.
Cały sekret tej metamorfozy polegał na tem, że Grąż zdążył już wtajemniczyć buchaltera, w spodziewany przypływ amerykańskich kapitałów i ten, nie tylko udzielił dyrektorowi znacznej, oczywiście

  1. Przypis własny Wikiźródeł Drugi rozdział o tym samym numerze
67