Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

chu z tego, że Grąż go teraz pilił, podczas gdy on przedtem nie mógł się doprosić o wyznaczenie terminu — A czy zostaną przekazane do mojej dyspozycji niezbędne sumy pieniężne, bo twierdził pan, że bez dodatkowych opłat ze strony udziałowców robota nie posunie się na krok naprzód?
Grąż siedzał, z miną pełną godności.
— Tak! — wyrzekł — Do niedawna różniliśmy się w poglądach! Pan twierdził, że pobranych pieniędzy powinno wystarczyć, ja kalkulowałem inaczej! Ale, po głębszem zastanowieniu, doszedłem do wniosku, że nie wolno nam dalej żyłować udziałowców. Gdybym nawet miał dołożyć do tej roboty, dla honoru firmy ją wykończę!
Ordecki wiedział doskonale, że dyrektor, w zasadzie nie powinien dołożyć ani grosza. Znając jednak jego poprzednie stanowisko, zdumiewał się coraz więcej.
— Więc zostaną mi przekazane pieniądze? — powtórzył.
— Tak! kilkaset tysięcy... — odparł Grąż niedbale, jakby o drobiazg chodziło. — Najdalej za miesiąc, bo ja muszę przeprowadzić pewne buchalteryjne zestawienia! Jakżeż można prowadzić budowlę bez pieniędzy?
Mówił to tonem tem pewniejszym, że już otrzymał od Kolbasa z Buffalo odpowiedź na swój telegram i ten donosił, że wyjeżdża i najdalej za trzy tygodnie w Warszawie się zjawi. Załączał szereg serdeczności i wyrażał swą radość, iż ujrzy dawno niewidzianych krewniaków. Wobec tego, Grąż czuł amerykańskie dolary, jak u siebie w kieszeni, i z każdą chwilą tupet jego wzrastał.
— Doskonale! — oświadczył Ordecki, choć wszystko, co posłyszał, napawało go zdumieniem.

69