Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy opuścili cukiernię, Dymski skinął na taksówkę i polecił się zawieść na Szopena.
Na Szopena zamieszkiwała Wendenowa.
Ordecki ujrzał wspaniały, nowoczesny dom i powykładanych marmurem schodach, wślad za komisarzem podążył na pierwsze piętro. Kiedy Dymski zadzwonił do drzwi, na których wisiała błyszcząca, metalowa tabliczka z napisem: „Wiera baronowa von Wenden“, biło mu trochę z niepokoju serce i myślał, czy należycie potrafi odegrać swoją rolę. Więc za temi drzwiami rozegrał się dramat Lili?
— Jestem dyrektor Majer! — oświadczył komisarz ze znakomitą odegraną swobodą — Przybyłem wraz z moim przyjacielem! Zechce panienka nas zameldować pani baronowej! Jest uprzedzona o naszej wizycie!
Dziewczyna, snać musiała poprzednio otrzymać jakieś zlecenie, bo wykonała zapraszający ruch ręką, a gdy panowie znaleźli się wewnątrz mieszkania, przeprowadziła ich do bogato urządzonego saloniku.
— Proszę zaczekać! Zaraz panię baronową zawiadomię!
Pokój, w którym się znaleźli był raczej buduarem, urządzonym w wschodnim stylu, nieżli salonem. Ściany wybito drogiemi smyrneńskiemi dywanami, a bucharskie kobierce zaściełały podłogę. Dokoła ścian biegły niskie otomany, zarzucone stosem szytych złotem poduszek, a pod niemi jedwabne, przetykane srebrem szale i makaty tworzyły coś w rodzaju namiotów. Prócz tego, stały w pokoju porozrzucane niskie drewniane, rzeźbione zydelki oraz inkrustowane masą perłową maleńkie tureckie stoliczki. W powietrzu unosił się aromat jakichś odurzających perfum.
— Istne urządzenie haremu, lub palarni opjum!

77