Nareszcie, nastał wielki moment! Od tygodnia już polsko-amerykański miljoner Kobas, bawił wraz z panną Peggy w Warszawie, zamieszkawszy u Grążów. Wydarzenie to, przynoszące głęboki przewrót w tej rodzinie, odbiło się nietylko na zewnętrznym wyglądzie apartamentu, który przybrał jakiś uroczysty, radosny charakter, ale i na nich samych.
Pani Małgorzata krążyła po pokojach z miną pełną triumfu. Grąż wyżej zadzierał głowę. Dżordżo ubierał się jeszcze staranniej, niźli zazwyczaj, usiłując swej twarzy nadać wyraz powagi, a tylko z oblicza Reny nie znikał wyraz zniechęcenia i smutku.
Dalecy krewni, z za oceanu wyglądali, mniej więcej zgodnie z obrazem, jaki już przed tem Grążowie zdążyli sobie o nich wytworzyć. Kolbas był mocno zbuwanym, krępym, szpakowatym mężczyzną, o energicznie wysuniętym podbródku, po którym łatwo poznać można było, że do wszystkiego doszedł wytrwałością i ciężką pracą w życiu. Ale,