Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

we wzroku, spozierającym na świat pogodnie, wyczytać można było również, że choć zna on dobrze tajniki walki o byt, jest w gruncie bardzo dobry i w ciężkiej chwili nie odmówi swej pomocy nikomu.
Na obczyźnie, nie zapomniał mowy polskiej i przemawiał poprawnie, akcentując tylko twardo, z cudzoziemska, wyrazy. Znać było, że w domu Grążów czuje się znakomicie i garnie do nich z całem zaufaniem, Nie tyle, zapewne, pociągał go dostatek dyrektora, co świadomość, że po raz pierwszy od lat wielu, jest wśród swoich, bliskich, w rodzinie.
Na pannie Peggy, natomiast, znać było domieszkę obcej krwi. Była to wysoka, wysmukła, bardzo przystojna wysportowana panna, która po matce wzięła jasno złociste włosy i typowo amerykański, o zadartym nosku profil, po ojcu zaś łagodne, niebieskie oczy. W zachowaniu swem ujawniała swobodę, właściwą amerykańskim dziewczętom, a jej odezwania się świadczyły, iż otrzymała staranne wychowanie.
Jeśli, na pierwszy rzut oka, panna Peggy czyniła wrażenie rozkapryszonej osóbki, typowej córki miljonera „z filmu“, to ktoby obserwował ją staranniej, zauważyłby wnet, że poza wesołemi odezwaniami się i lekkomyślnemi powiedzeniami, kryje ona coś daleko głębszego i że dobrze bada, co dokoła niej się dzieje.
— Dziwna ta Peggy! — myślał czasami Dżordżo, nie mogąc rozgryźć kuzynki.
Bo, jeśli sądził, że zdoła na niej wywrzeć wielkie wrażenie i zaimponować swemi manjerami, to zawiódł się srodze. Peggy traktowała go po przyjacielsku, lecz nieraz protekcjonalnie, a niejeden z jej żarcików czasem i boleśnie dotykał Dżordża. Nie tracił on jednak nadziei, pocieszając się w duchu,

88