Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.

wobec amerykańskich krewniaków podkreślić swą powagę i zamiłowanie do rodzinnego trybu życia, a może ze względu na panią Małgorzatę, którą niezbyt lubił demonstrować publicznie.
Musiał się jednak ten program znudzić kapryśnej jedynaczce, bo wydymając usta, powtórzyła:
— Znudził mi się teatr! Pragnęłabym się dziś wypuścić... Ot tak, w młodem towarzystwie! Na dancing... Tylko Rena, ja i Dżordżo! Dobrze?
— Na dancing? — zdziwił się nieco Dżordżo, choć ten projekt dawał mu możność tem zwiększego zbliżenia się do Peggy — Skoro kuzynka, sobie życzy.
Zerknął na ojca, a Grąż uśmiechnął się lekko. Również panna Rena nie protestowała, siedząc w milczeniu i myśląc zapewne, zupełnie o czem innem. Tylko, pani Małgorzacie wyrwała się uwaga.
— Tak, we trójkę? Czy to będzie wypadało?
W pojęciu bowiem pani Małgorzaty, dancing był przybytkiem wszelakiego zgorszenia i nieprawości.
— Wypadało? — oburzyła się Peggy — Z kuzynką i kuzynem? Toć, my w Ameryce, nawet ze zwykłemi znajomemi, bez rodziców, chodzimy na dancingi! Ileż razy tam byłam, z mojemi kolegami ze sporting clubów! Prawda, papo?
Kolbas skinął głową, A w jego wzroku można było wyczytać, jak jest do swej córki przywiązany, że nie ośmieli się w niczem jej odmówić, a każdy kaprys Peggy jest dla niego rozkazem.
Nieco później w gabinecie Grąża, toczyła się następująca rozmowa:
— Mój kochany — mówił Kolbas, siedząc obok Grąża na otomanie poklepując go przyjacielsko po ramieniu — jeśli pierwszy napomknąłem o „Atobu-

91