Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie“, to dlatego, że jadąc do kraju, już miałem pewne zamiary...
W Grążu serce zabiło radośnie, lecz, jako wytrawny dyplomata milczał przezornie.
— Nie mogę narzekać — wyjaśniał dalej Kolbas — powiodło mi się w Ameryce i tego, co obecnie posiadam, wystarczy dla mnie i Peggy do końca życia! Ale, choć ze mnie, nie młodzik, bo liczę blisko sześdziesiąt trzy lata, zbyt wiele posiadam sił i energji, aby zamienić się w kapitalistę, zadawalającego się jedynie, używaniem posiadanego majątku i pozostać bezczynnym. Natura moja wprost domaga się pracy...
— No, tak — mruknął dyrektor.
— Dlatego też chętnie przystąpiłbym do jakiego interesu w Polsce i włożyłbym w niego część moich pieniędzy! Czemuż daleko się rozglądać i szukać wokoło, skoro „Atobud“ jest pod ręką! Tembardziej, ze pracować razem z tobą byłoby mi przyjemnie, a ze sprawami budowlanemi jestem dobrze obeznany...
— Cóż? — odrzekł Grąż, znakomicie udając obojętność — Jeśli chcesz, chętnie się na to zgodzę! Oczywiście, musisz się zapoznać dobrze ze stanem interesów „Atobudu“, abyś później nie żałował swej decyzji. Choć firma znakomicie idzie, daje znaczne dochody.
— Znać to, po twoim trybie życia!
— Hm... — uśmiechnął się Grąż, zadowolony, ze tak dobrze rzucał wszystkim piaskiem w oczy — Żyjemy jako tako! Ale, wracając do naszej sprawy i ja mam przekonanie, że gdyby włożyć w „Atobud“, no powiedzmy miljon... dwa... możnaby stworzyć olbrzymie przedsiębiorstwo.
— Ta suma mnie nie przeraża!

92