Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

jej zgubę. Żeby, nie dała się wciągnąć w ceremonję Bafometa, bo będzie to jej koniec, zaznaczam to, na wszelki wypadek, jeśli mój list zginie, choć jest to niemożliwe.. Ale..
— Czy mi uwierzy?
— Proszę powtórzyć następujące szczegóły. Była wczoraj przyjęta do „Braci i Sióstr Odrodzonych” i otrzymała imię Amurah w zakonie. Mnie nazywano Annabel. Hasło było dane Simon... Wryński wyszantażował weksle..
— Jakie weksle? — Różyc notował sobie prędko w pamięci wymienione fakty. Wyszantażował?
— Wszystko wytłómaczę w liście.. Zbyt długo byłoby teraz gadać o tem. A jestem zmęczona i spora praca jeszcze mnie czeka. Widzi, pan więc, że nie zamierzam, ani się cofać, ani grać podwójnej roli. To, co powiedziałam, chyba Murę przekona... Resztę, napiszę...
Pojął jej skrupuły. Pojął, że w jej wyznaniach muszą być rzeczy straszne. Nie wątpił, że list otrzyma, a w nim obciążające przeciw Wryńskiemu dowody. Nie napierał dalej, gdyż poczynało mu być jasne, iż ta biedna kobieta, we wszystkich łajdactwach Kunar-Thavy przyjmowała mimowolny udział.
— Nie wiem, jak pani dziękować.. — począł.
— Niech pan nie dziękuje! — odparła sucho, powstając z miejsca. — Spełnię tylko mój obowiązek!
Oznaczało to, że uważa wizytę Różyca za skończoną. I on, podniósł się z taboretu.
— Przyjdę po list o ósmej! — wyrzekł na pożegnanie.

— Gdyby mnie nie było — odparła dziwnym głosem — odda go służąca.

98