że zemdlał ze strachu w magicznem kole i później bliżej określić nie mógł Jego wyglądu. To samo przydarzyło się, wielkiemu okultyście XVI stulecia — Korueljuszowi Agryppie. Choć znał doskonale wszystkie formuły i zaklęcia, gdy wyczuł, że On się zbliża, uciekł z pokoju, w którym dokonywał ewokacji. Wzmiankę o tem znaleźć można, w niektórych bardzo rzadkich wydaniach „Filozofji tajemnej”, gdyż z późniejszych została wykreślona. Inny mag, mniej znany Rugieri, który dokonywał wywołania, wedle „Księgi zaklęć Honorjusza”, najniesłuszniej przypisywanej papieżowi Honorjuszowi II, a będącej istotnie dziełem, antypapieża z Awignonu, który kazał się również nazywać Honorjuszem, życiem przypłacił podobny eksperyment Tylko zczerniałe zwłoki znaleziono w komnacie. Wreszcie, istnieje ostatnie sprawozdanie, daleko mniej groźne a zawarte w bardzo ciekawych pamiętnikach z XVIII w. hrabiny Dash. Nadmienia ona, że za czasów Regencji we Francji, niejaki Riquier, „profesor magji” ks. Orleańskiego, w obecności tego księcia oraz książąt Richelieu i Birona pokazał im Go, w opuszczonym zamku. Był to wysoki, młody człowiek, niezwykle piękny, całkowicie nagi. Twarz miał, rzekłbyś, wykutą z marmuru, wielkie płomienne oczy, włosy i brodę czarne i pokędzierzawione. W rysach twarzy panował wyraz melancholji, wzgardy i wyniosłej ironji, bez złości jednak i gniewu... Jak widzisz, opis ten różni się znacznie od tamtych opisów..
— Tak — odrzekła — ale z twoich słów poprzednich wynika, że podobne ewokacje narażają na poważne niebezpieczeństwo!
— Jeśli się obawiasz, to się cofnij!