Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

narzeczonego, z którym tak serdecznie pogodziła się niedawno.
Spełniła rozkaz. Położył rękę na jej ramieniu i prawie wsparty na niej dyktował, a Mura pisała posłusznie.

Drogi Janku!
Po głębszem zastanowieniu, doszłam do przekonania, że wszystkie Twoje zarzuty są niesłuszne. Dr. Wryński jest najuczciwszym, i najszlachetniejszym człowiekiem i nic innego prócz przyjaźni i życzliwości od niego nie doznałam. Twierdzić, że przyczynił się on, w jakikolwiek sposób do samobójstwie Liny Lesickiej, byłoby rzeczą potworną. Nie wolno rzucać lekkomyślnie brudnych kalumnji. Co zaś, tyczy się sprawy moich nieszczęsnych weksli, to muszę się przyznać, że dałam je dr. Wryńskiemu dobrowolnie. Powiedziałam Ci inaczej, obawiając się Twoich wymówek. Więcej, wyznam. Zaproponowałam mu je sama, chcąc przeprowadzić pewien interes i włożyć w tej formie kapitał do spółki. Oto, szczera prawda. Nie gniewaj się na mnie. Nie gniewaj się również, że w obawie przed nowemi scenami i wyjaśnieniami, zniknę na cały dzień z domu i niewiadomo kiedy powrócę.
Mura.

Wryński odczytał starannie list, poczem położył go, na widocznem miejscu.
— Doskonale! — szepnął z zadowoleniem.

Mura siedziała za stoliczkiem, wyprostowana, patrząc przed siebie bezmyślnie, niczem woskowa kukła.

124