— Aby pan komisarz zrozumiał, zagłębić się będę musiał w otchłanie t. zw. satanizmu. Zajmie to nieco czasu.
— Bardzo proszę! Pragnę tę całą sprawę zbadać do dna. Jest wprost fantastyczna.
Podczas, gdy Grodecki, siedząc w pobliżu Dena, w milczeniu palił papierosa, począł wyjaśniać:
— Kult czarta, jaka przeciwnika Zbawiciela, istnieje od początku prawie ery chrześcijańskie. Pierwszym jego jawnym przedstawicielem był Simon, założyciel sekty gnostycznej, o czem panu komisarzowi już wspomniałem. Ale szczególnie wyraźnie objawił się ten kult w średniowieczu, w czasie tak zwanych „sabbatów”. Nietylko czarownicy i ludzie prości, których gnębili ówcześni możnowładcy i kler, bywali na tych zebraniach, chcąc zaznaczyć swój bunt przeciw religji i istniejącemu porządkowi oraz sądząc, że szatan da im niezwykłe siły. Bywała i arystokracja. Przez ciekawość, nudę, lub zepsucie. Co się działo na „sabbatach” opisywać nie będę, te opisy są zbyt znane. Niema potrzeby wspominać o czarcie, pojawiającym się na tych zebraniach w postaci bladego młodzieńca, lub wstrętnego kozła i orgjach, które tam się działy, pod przewodnictwem tajemniczych kobiet, rzekomo ucieleśnionych demonów — zwanych „królowemi sabbatu”. Zaznaczę tylko, że jednocześnie z temi „demokratycznemi” sabbatami, w których udział przyjmowała przeważnie hołota, kult czarta gnieździł się w różnych tajemnych stowarzyszeniach, a nawet rycerskich zakonach. Między innemi, opanował on całkowicie zakon Templarjuszy, a ci przejąwszy nauki gnostyckie, byli przekonani, że składając hołd czartowi zdobędą taką potęgę, iż owładną światem. Pluć mieli na krzyż, a swe ohydne i bluźniercze