Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

się z jej objęć. — Nie wymawiaj tego imienia! Nie wolno... Ale... i ja cię kocham całą siłą mych zmysłów... ty moja... królowo Sabbatu!


ROZDZIAŁ III.
Aleksander Różyc.

Grodecki wypadł z mieszkania swej narzeczonej niczem oszalały.
Długo biegał po ulicach, daremnie szukając uspokojenia i starając się powziąć jakąkolwiek decyzję.
Co robić? Co postanowić?
Zachowanie się Mury było tak niegrzeczne i wyzywające, że właściwie pozostawała jedyna odpowiedź — zerwanie. Toć, powiedziała mu wprost, że swego postępowania nie zmieni i że może z jej słów wyciągnąć dowolne konsekwencje.
Więc, zerwać?
Właściwie, tak postąpić należało i tak postąpiłby każdy człowiek z godnością i ambicją.
Ale na dnie duszy młodego inżyniera taiła się pewna wątpliwość. Tu już nie o samą miłość do Mury chodziło, chodziło bodaj o rzeczy jeszcze poważniejsze.
Mura jest właściwie wielkiem dzieckiem, rozkapryszonem i na swe nieszczęście, pozostawionem bez żadnej opieki. Jedyna istota, z której zdaniem musiałaby się liczyć — to matka, — lecz matka tak odsunęła się od życia, tak jest słaba i takie ma do Mury zaufanie, że gdyby

32