— Nawet czasem mówić o tem niełatwo, bo oni słyszą przez ściany... Ale, trudno, czy prędzej, czy później i tak dowiedzą się, że jesteś ich wrogiem... Więc, zaczynam.. Przybył przed paru miesiącami do Warszawy człowiek — więcej, niż niebezpieczny...
Grodecki łowił z natężeniem każde słowo Różyca.
— Więcej niż niebezpieczny — podkreślił tamten — nazywa się dr. Wryński, Oskar Wryński, a używający kabalistycznego pseudonimu Kunar — Thava..
— Wryński.. Kunar-Thava... — aż podskoczył na swem miejscu Grodecki. — Słyszałem to nazwisko z ust Mury... Marzyła o tem, aby go poznać... Ten słynny wróżbita, określający nieomylnie przeszłość i przyszłość.. Magnetyzer-cudotwórca, przeprowadzający niezwykłe uzdrowienia... Ależ cieszy się powszechnem poważaniem..
— Jak u kogo! — mruknął Różyc. — Czy to, u tych, którym obca jest jego przeszłość! Bo pan ten, ściągający istotnie tłumy ciekawych do swego mieszkania w Warszawie, nie jest taki młodziutki. Ma lat siedemdziesiąt i przechodził różne koleje. Niezbyt piękne.. Wiele można o tem powiedzieć.
— Mów... mów...
— Kunar-Thava — począł Różyc — w rzeczy samej jest obdarzony nieprzeciętną siłą. Niestety, nie wykorzystywał jej nigdy na dobre. Otrzymał wykształcenie staranne i od wczesnej młodości pociągał go hypnotyzm oraz wszelkie zagadnienia związane z wiedzą tajemną. Zaczął on ją studjować niezwykle gorliwie i rychło osiągnął dość znaczne wyniki. Jakie to były wyniki, wnet się przekonasz, bo ścisłe zebrałem informacje o tym jegomościu. Wart był tego... Otóż, osiągnąwszy pewien szcze-
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.
44