Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

snać uważając, że rozmowa zbacza na niebezpieczne tory.
Tymczasem Bucicki prawił dalej:
— Nikt nie będzie twierdził, iż hołdowanie niskim instynktom jest rzeczą wskazaną. Chciałem jedynie wytłomaczyć pewne sprawy. Zdziwiła się pani wielce, kiedym oświadczył, że szereg ludzi studjuje magję wyłącznie w tym celu, by z niej czynić zły użytek. Otóż, łatwo pojąć można psychologję tych osób. Magja, jak pani już wspominałem daje niezwykłą potęgę, a ta potęga nie skrępowana żadnemi nakazami, czyni ze zwykłego śmiertelnika, nadczłowieka. Dla satanisty istnieje pokusa wielka. Nie licz się z nikim i z niczem — szepcze mu demon — będziesz władcą świata. Niechaj nie krępują cię żadne okowy moralności. Wtedy wyzwolisz się ze wszystkiego, będziesz czynił jedynie to, co ci dyktuje twój kaprys i fantazja. Pożądasz bogactwa? Dam ci je, lecz nie wolno ci się pytać, za jaką cenę. Pragniesz miłości, każdy, kogo zechcesz cię pokocha, byleś mu nie oddała twego serca. Chcesz władzy? Będzisz ją miał, ale nie zważaj na krew, na trupy! Wyzbądź się wszelkich przesądów, wszelkich wyrzutów sumienia, a świat należy do ciebie. Ludzi depcz i niemi pogardzaj, bo są w gruncie źli i podli. Nikt za dobre nie odpłaci ci się dobrem, będą się tylko wtedy z tobą liczyli, gdy się będą ciebie obawiać. A ty będziesz stał ponad tłumem i na ich ból, cierpienia i marne intrygi będziesz spoglądał z uśmiechem. Oto, twój los, jeśliś zdobył się na nieco odwagi... Odwagi i woli...
Urwał... A Mura spoglądała na niego z coraz większem zdziwieniem. Bo w słowach Bucickiego nie przebijała bynajmniej pogarda, jaka przebijać była powinna. Ra-

64