Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sztuka i czary miłości.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

i dramatów, siedzi, prawiąc ze swej strony kwieciste dusery i madrygały.
W pewnym momencie markiza wyciąga złotą tabakierkę — zażywanie tabaki było wielce modne śród dam i kawalerów XVIII w. — uprzejmie częstuje:
— Proszę...
Casanowa dziękuje, bierze szczyptę, zażywa... i po chwili poczyna przerażliwie kichać; kicha tak silnie, iż aż krew mu idzie z nosa.
— Ależ mocna tabaka...
— Istotnie mocna... widzisz... i ja...
Markiza również zażyła tabaki — i jej nosek również krwawi od kichania... Biegnie szybko po srebrną miednicę przedstawia ją Casanovie i sama nad nią głowę opuszcza. Tak stoją a krew ich spadając do miednicy, łączy się wspólnie.
— Złączeniśmy... mówi markiza...
Krwawienie niezadługo ustaje — a wtedy zaśmiewają się z swej przygody.
— Dałem ci najwyższy dowód miłości — żartuje Casanova — złożyłem ci daninę z krwi!
— Ja również!... filuternie dodaje dama.
Casanova wyszedł niezwykle zadowolony ze swych odwiedzin, rad, iż tracąc kochankę, pozyskał przyjaciółkę.
Lecz, w dni parę później dopiero, zrozumiał istotną treść całej przygody.
Przybywa doń bowiem jakiś nieznajomy

95