Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sztuka i czary miłości.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

szcze, iż bito ją, szarpano, rozkazywano dokądciś iść i temu rozkazowi nie mogła się oprzeć, zmuszała ją do niego jakaś wewnętrzna siła.
Dość, że około czwartej, sąsiedzi widzą, jak Józefina opuszcza ojcowski dom i udaje się wraz z włóczęgą w nieokreślonym kierunku.
Fakt ten wywołuje tem większe zdumienie, ponieważ dziewczyna cieszy się jaknajlepszą reputacją, przybysz zaś fizycznie budzić może jeno odrazę. Kroczy w ślad za nim pokornie, rzucając od czasu do czasu w stronę przygodnych świadków całej tej sceny niezrozumiałe zdania, woła do nich „iż dąży za swym bogiem, do nowego królestwa, po szczęście!”
W czasie rozprawy sądowej. Castellan, powołując się na przyczony wyżej szczegół twierdził, iż przed wyruszeniem z domu miała oświadczyć dwóm sąsiadom, zgodnie z miejscowym zwyczajem, że odchodzi z pod rodzinnej strzechy dobrowolnie — świadkowie ci jednak nie zostali odnalezieni.
Wyrusza więc ta dziwna para z fermy, kierując się do sąsiedniej wsi, gdzie noc spędzają w szopie z sianem.
Nazajutrz błądzą po polach i lasach a Józefina, pod wpływem praktyk czarodziejskich czy hypnotyzerskich uwodziciela jakoby mdleje parokrotnie — wreszcie, pod wieczór, przybywają do osady Collobrieres i proszą jednego z miejscowych fermerów o gościnę. Dziewczyna śpi z żoną gospodarza, Castellan razem z nim.

109