Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sztuka i czary miłości.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

nie dawać odpowiedzi na pytania — i ona odpowiada.
— Może chcecie, aby się roześmiała? — zapytuje — i Józefina się śmieje.
Przypuszczając symulację, obecni łaskoczą i szczypią zemdloną — lecz naiwne te zabiegi, oczywiście, pozostają bez skutku i trwa ona w swym bezwładzie.
Aby ją przywieźć do przytomności, Castellan wymierza trzy potężne policzki. Skutek jest natychmiastowy — trzeźwieje dziewczyna, otwiera oczy, powstaje i nie tylko nie skarży się na żaden ból, lecz radośnie oświadcza, iż czuje się znakomicie.
Obecni wychodzą zdumieni i przerażeni, nie mogąc, rzecz oczywista, dzięki brakowi wykształcenia, pojęć istotnej treści sceny, jaka się w ich przytomności odbyła. Wychodzą, nie śmiąc interwenjować; rozważają, czy dziwna para jest parą przebiegłych komedjantów, czy też kobieta cierpi na niezwykły rodzaj obłędu.
Józefina pozostaje z Castellanem sam na sam... i zaledwie upłynęło godzin parę... domowników budzą przeraźliwe krzyki. Imć Coudroyer, zniecierpliwiony, uzbraja się w tęgi kij, wędruje na górę i rozkazuje Castellanowi natychmiast wynosić się z domu. Lecz czarownik poczyna się kornie tłomaczyć, gorąco broni go również Józefina. „Tylko siłą oderwiecie mnie od niego!” — woła. Pan Coudroyer

111