Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sztuka i czary miłości.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

macha ręką, idzie spać z powrotem a reszta nocy upływa spokojnie.
Nazajutrz schodzi dziewczyna pierwsza — jest nieprzytomna, wodzi błędnym wzrokiem, bełkocze coś bez związku. W chwilę później zjawia się Castellan i aby — jak się wyraża — doprowadzić krnąbrną do posłuszeństwa, rozkazuje jej okrążyć pokój, trzykrotnie na klęczkach, dokoła. Teraz obecni poczynają się oburzać i postanawiają czarownika usunąć z domu, bez zwłoki. Nie zamyślając się długo, gospodarz podchodzi do Castellana i pochwyciwszy go za kołnierz zwyczajnie wyrzuca za drzwi,
Lecz zaledwie ten znikł, Józefina pada na podłogę, tężeje, oczy stają jej w słup, zda się za moment życie zakończy — przerażeni domownicy biegną co rychlej za włóczęgą i odnalazłszy Castellana na drodze, sprowadzają siłą z powrotem, rozkazując wyprowadzić natychmiast nieszczęsną z tego stanu.
Czarownik pochyla się nad nią, wymawia parę słów, znów trzykrotnie uderza w policzek — i kryzys mija. W czasie cucenia dziewczyny, dziwaczne wyznanie z ust mu się wymyka.
„Nie pierwsza to kobieta — powiada — jaką potrafiłem w ten sposób opanować! Trzydzieści lat temu wstecz mój ojciec też „coś“ zadał matce! Dobrze się biedaczka nacierpiała!“
Reszta dnia upływa — jak poprzednio. To jest dziewczyna nad wyraz czułą dla uwodziciela.

112