z uwielbieniem a zawsze w obecności jego ma być wesołą.
Gdy mąż w gniew wpadnie, grozi, znieważa a nawet bije niesprawiedliwie, żona nie krzyczeć i uciekać, lecz ze słodyczą ręce jego całować powinna.
Gdy męża niema, żona nie powinna nigdy spać sama, lecz zawsze pod opieką krewnych.”
W ten to sposób brzmi induski kodeks małżeński, najidealniejszy chyba, jaki kiedykolwiek napisany został na użytek... małżonków. Jeśli odrzucić żart na stronę to cel „Padma—Puramy” był taki, by zupełnie ujarzmić kobietę, do czego zdążały i późniejsze rządy mahometańskie.
Wprawdzie nasz imć Bartosz Paprocki w księdze p. t. „Dziesięcioro małżeńskiego przykazania”, gorsze jeszcze podaje porady. Zaleca on „złą żonę związawszy, w kominie miast szynki umieścić, sadłem wysmarować i takowe nieco kijem wycierać.”
Hasłem średnich wieków staje się połączenie kobiety z rycerstwem, owiane jakimś mglistym urokiem, powstają zwyczaje i instytucje, pełne poezji, uświęcające podobne połączenie a starające się same sprawy miłości ująć, rzekłbyś, w ramy prawodawcze.
Powstają więc „sądy miłości”, które na Za-