pokoju panowała nietylko ciemność nieprzenikniona, ale jednocześnie zaduch i dym z rozżarzonych węgli.
Duch jął żonie złorzeczyć za brak zaufania, groził, że wszystkie podarunki odbierze. W uniesieniu chciał ją uderzyć nawet — lecz ona ze strachu omdlała, a gdy odzyskała zmysły — śladu nie było z otrzymanych upominków.
Wszakże, gdy niesamowity gość odchodził słyszeli domownicy, jak zawadziwszy snać w pośpiechu o jakiś sprzęt zaczepił o gwóźdź i rozdarł na sobie ubranie, co całkiem już dziwnie świadczyło o szacie zaświatowego kochanka. Nazajutrz nawet odnaleziono na tym gwoździu kawałek materji, pozostawiony przez zjawę.
To już stanowczo było zbyt dziwnem! Nie tylko dziwnem — ale dopomogło do wytropienia rzekomego nieboszczyka.
Okazało się, że jeden z kupców oddawna wzdychał do wdowy.
Wczas jakiś po śmierci męża zapukał o zmroku w jej okno — ta, będąc rozespaną i pod ciągłem wrażen em śmierci małżonka — przekonana że to umarły puka — przestraszyła się i poczęła krzyczeć, wzywając pomocy.
Krzyk jej obudził rodzinę, której oświadczyła, że duch męża do niej przybył i stukał w okno — a nazajutrz w całem mieście o niczem innem mowy nie było, jak o odwiedzinach z zaświata.
Kupiec postanowił tą okoliczność wykorzystać
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sztuka i czary miłości.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.
39