Przez całych lat pięć, które upłynęły od jego wyjazdu, nikt o nim nie wiedział nic, nie słyszał nic, jakgdyby przepadł z powierzchni ziemi. Gdy Fabjusz napotkał przyjaciela na jednej z ulic Ferrary, o mało nie krzyknął zrazu ze zdziwienia, później z radości — i zaprosił go natychmiast do swej willi. Tam, w ogrodzie, stał spory, oddzielny domek — ofiarował go przyjacielowi na mieszkanie. Mucjusz zgodził się chętnie i tegoż dnia sprowadził się wraz ze swym sługą niemym malajczykiem — niemym, lecz nie głuchym i z pozorów sądząc, bardzo sprytnym człowiekiem. Miał język wyrżnięty. Mucjusz przywiózł wraz z sobą dziesiątki skrzyń, napełnionych kosztownościami, zebranemi w czasie długich podróży.
Walerja ucieszyła się z powrotu Mucjusza i on ją radośnie witał, lecz spokojnie, po przyjacielsku, snać całkowicie dochował danego Fabjuszowi słowa. W ciągu dnia zdążył urządzić się w swym domku, wyłożył przy pomocy malajczyka przywiezione rzadkie okazy: dywany, jedwabne materje, aksamitne stroje, broń, kubki, półmiski, puhary, złote i srebrne drobiazgi, szkatułki z bursztynu i kości słoniowej, dziwnego kształtu butelki, kadzidła, skóry zwierząt, pióra nieznanych ptaków oraz całą moc innych przedmiotów, służących do tajemniczych a niezrozumiałych celów. Śród tych skarbów znajdował się piękny naszyjnik z pereł,
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sztuka i czary miłości.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.
III.
53